
W dniach 22-23 maja w Cluj-Napoca odbyła się jedna z większych konferencji w tym rejonie: ITCampRo. Dwudniowe wydarzenie, które dedykowane jest głównie dla programistów technologii microsoftowych. Ponieważ miałam okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu, chętnie opiszę wyprawę i pobyt w stolicy Transylwanii.
PODRÓŻ
Podróż do Cluj-Napoca zaczęła się 19 maja, gdzie z Wrocławia dotarliśmy do Katowic, skąd odjeżdżał pociąg do Wiednia, Pragi i Budapesztu – nocny, z kuszetką wyglądającą jak nasz sypialniany, krajowy.. Gdy rano słońce się zbudziło i przekroczyliśmy granicę Słowacko-Węgierską za oknem witały nas maki, wrzosy, wrzosowiska, pola i łąki. Na miejscu teoretycznie mieliśmy godzinę na nasz kolejny pociąg, ale okazało się, że tego którym chcieliśmy jechać nie ma i jest wcześniejszy, więc w te pędy polecieliśmy na pociąg do Rumunii. Czemu nie było pociągu, który miał być zgodnie z planem? Dowiedzieliśmy się od konduktora, który zaczął do nas mówić.. po węgiersku. Widząc lekko zdezorientowane miny, zapytał się podróżnej siedzącej niedaleko, czy może nam wytłumaczyć wszystko. Nie było to dla niej żadnym problemem, więc zaczęła tłumaczyć.. po rumuńsku. Na szczęście Internet, który był dostępny w tym pociągu dał nam odpowiedź. Z powodu remontu musieliśmy się przesiąść w Püspökladány do autobusu, a stamtąd zostaliśmy przewiezieni znów do pociągu w Biharkeresztes, który niestety był o wiele gorszy niż poprzedni. Nie było wifi, a toalety nie były myte chyba z wiek temu.. W każdy razie po kontroli granicznej, gdzie dane każdego podróżnego zostały dokładnie sprawdzone, zapisane i zarejestrowane ruszyliśmy dalej oglądając, rzeki, góry, wrzosy, wrzosowiska, pola, łąki, krowy, konie.. i sporo różowych budynków (no może z 6 widziałam wyglądając przez okno, ale to i tak sporo ;))
Gdy dotarliśmy do Cluj-Napoca wraz z bagażami wybraliśmy się na spacer do centrum, aby stamtąd złapać autobus nr 21 do hotelu. Hotel pięcio-gwiazdkowy, który niestety nie miał w pokoju czajnika (na co mocno narzekałam, jako maniaczka herbat różnego rodzaju o każdej porze dnia i nocy). Ale za to miał widok – widok na całe miasto! Dzień podróży zakończony został spokojnym odpoczynkiem i patrzeniem na chowające się słońce za górami.
DZIEŃ PIERWSZY W CLUJ-NAPOCA
Kolejnego dnia odbyły się warsztaty – na które wszystkie miejsca były już dawno zarezerwowane. Więc dzień ten został poświęcony na zwiedzanie Cluj-Napoca. Miasto jest śliczne, małe, nie biznesowe, raczej studenckie. Z tego co się dowiedziałam, to 25% populacji to studenci, więc w wakacje podobno nic się nie dzieje.
Wycieczka rozpoczęła się od zejścia w dół z górki. Więc schodzić trudno nie było i w ciągu 20 minut byliśmy już w centrum miasta. Jakie jest Cluj-Napoca? W większości składa się z domków jednorodzinnych, jest trochę 10-piętrowców i trochę niemieckiej zabudowy. Jest kilka kościołów, jeden główny, prawosławny z którego słychać mszę już z daleka. Są również lodziarnie i piekarnie. I tak, wiem, że w każdym mieście są, ale nie na każdym rogu jak w Cluj. Tutaj po prostu można co chwilę spotkać kogoś kto je lody albo wcina bułki z różnymi nadzieniami (które są przepyszne, np. takie wypełnione kartoflami, ziemniakami czy pyrami!) – musiałam spróbować zarówno lodów, których za bardzo nie lubię, jak i nadziewanych bułek, którymi zajadałam się, aż uszy się trzęsły.
Najbardziej co mi się podobało podczas zwiedzania, to widoki i te małe i te duże i te wąski i podłużne. Niestety, było tam gorąco. Nasze lato chowa się przy wiośnie tam. Więc całego miasta nie udało się zwiedzić i zobaczyć każdego zakamarku. Jedynie pobieżnie je zwiedziliśmy. I każdemu polecam pojechanie i zwiedzenie Cluj, ale najpóźniej w maju. Później raczej zwiedzać się nie da (ze względu na dość słoneczne dni)
DZIEŃ DRUGI I TRZECI
Kolejne dwa dni to konferencja i sesje, które opiszę w kolejnym pości.
DZIEŃ CZWARTY
Wycieczka! Wycieczka do.. dawnej stolicy Rumunii czyli Alba Iuila oddalonej ponad godzinę drogi od Cluj. Jest to miasto, w środku którego stoi zamek ogrodzony murem. Ale nie zwyczajnie jest ogrodzony, ponieważ cały mur układa się w gwiazdę. Podczas tej wycieczki mieliśmy okazję zobaczyć pokaz marszu w dawnych strojach obronnych, poznać historię dziewięciu bram, zobaczyć trzy śluby w jednym miejscu i zjeść obiad w restauracji. I z restauracji ciekawostka: niestety oprócz tego, że kucharze nie potrafili gotować, to dodatkowo kelnerzy nie koniecznie znali język angielski na poziomie dobrym. W naszym towarzystwie był m.in., jak sam podkreśla, angielski dżentelmen. Niestety kelner niestosownie się do niego zwrócił, mówiąc do niego „Mr.”, co jest, jak nam wytłumaczył, obrazą dla Anglika. Mówiąc w ten sposób pokazuje się brak szacunku. Więc należy używać tylko i wyłącznie „Sir”.
Wycieczka wykończyła wszystkich, a raczej wiosenne słońce. Jednak nie zabrakło nikomu zapału do zabawy wieczornej wśród zabaw z trzech wesel i piłko-nożnowego czegoś w telewizorze.
POWRÓT
Powrót przebiegł spokojnie – wiadomo było czego się spodziewać. Z Cluj do Biharkeresztesu pociągiem (bez Internetu, ale z działającymi gniazdkami), następnie busem do Püspökladány i stamtąd do Budapesztu pociągiem (z Internetem, ale bez gniazdek). Po trzech godzinach spędzonych na spokojnie w stolicy Węgier nocnym pociągiem (już naszą, polską kuszetką) do Katowic i z Katowic PolskimBusem do Wrocławia by od razu z dworca móc pójść do pracy i kodować 🙂